piątek, 10 października 2014

Ruina wzdłuż Puławskiej

Wybrałem się dzisiaj na wycieczkę rowerową na najbardziej wysunięte na południe tereny Ursynowa. Ameryki nie odkryję zwracając uwagę na fatalny stan chodnika wzdłuż ulicy Puławskiej. Betonowe kafle, tworzące nawierzchnię, czasy swojej świetności mają dawno za sobą. Teraz są popękane, zapadnięte po robotach wodociągowców lub wypchnięte przez korzenie drzew. Chodnik jest naprawiony jedynie przed kilkoma biurowcami, zrobiony z kostki. Widać zniecierpliwieni ludzie wzięli sprawy w swoje ręce na własnym podwórku.
Chodnik jest nawet niesprzątnięty, w szczelinach między rozsypującymi się płytami rosną chwasty.
Dla starszych ludzi wyjście do sklepu lub do kościoła to prawdziwa walka o przetrwanie, łatwo jest się potknąć i zrobić sobie krzywdę. Pchanie wózka lub jazda na nim wiąże się z niepotrzebnym wysiłkiem. Ponadto wielokrotnie podczas spacerów z psami doświadczałem, jak rozpędzeni rowerzyści nadjeżdżający zza moich pleców mijali mnie z dużą prędkością przyprawiając o szybszą akcję serca.
Sami rowerzyści też narzekają, bo na wybojach łatwo złapać gumę, a minięcie tłumu ludzi na przystanku autobusowym jest możliwe tylko po maksymalnym zwolnieniu lub wjechaniu na trawnik.
Chciałoby się, żeby od Piaseczna do Warszawy dla bezpieczeństwa pieszych i dla wygody rowerzystów powstała równoległa do chodnika ścieżka rowerowa. Rzecz w tym, że jeśli tylko ona się pojawi, wtedy piesi będą po niej chodzić unikając rozsypanego chodnika.
Krawężnik na przejściu dla pieszych na ulicy Karczunkowskiej rozsypuje się, brakuje też obniżenia, przez co trzeba zsiąść z roweru.
Widzę jak jest, teraz pora zastanowić się, kto jest za ulicę Puławską odpowiedzialny - dzielnica, miasto? Co można z tym zrobić? Czy zbudowanie asfaltowej ścieżki rowerowej i porządnego chodnika jest niemożliwe?
Dalszy ciąg moich ustaleń już wkrótce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz